moi drodzy blogoczytacze,
czy zauwazyliscie ze swiat zawsze dazy do rownowagi?
Mam wrazenie, ze nigdy nie jest tak, ze ktorakolwiek ze stron – dobra albo zla (te zla zarowno jak te dobra mamy oczywiscie w sobie i obie sa odzwierciedleniem naszego stanu ducha i umyslu) doza do tego aby stworzyc swoista rownowage?
Jezeli zdarza sie nam cos bardzo dobrego to podaza jak cien za TYM dobrym cos wrecz odwrotnego?
To temat na szersza dywagacje – nie bede sie teraz nad tym rozpisywal. Rozpoczalem watek z bardzo prozaicznego powodu – od jekiegos czasu regularnie biegam, albo jak kto woli uprawiam jogging… Wstalem wczesnie rano z odwaznym postanowieniem porannej rozgrzewki na swierzym powietrzu. I wyobrazcie sobie, ze chwilke potem zaczal padac ulewny deszcz…
Postanowilem dac mu sie wypadac – to tak, jakby komus albo czemus zlemu zal bylo mnie wypuscic na swierze, zdrowe powietrze…
Cytujac mistrza: “… nie ma do biegania zlej pogody talko zle dobrane ubrania…”
I tam optymistycznym akcentem koncze udajac sie na lono sportowej przygody zyczac Wam wszystkim pieknosci i dobrego dnia!!!