Skip to main content

„Charakterystyczną cechą wielkich kompozycji Beethovena jest fakt, że są one prawdziwymi poematami, że usiłują przedstawić jakąś realną treść. Otóż główna przeszkoda w ich rozumieniu polega na trudności, jaką sprawia odczytanie tej treści. Beethoven był nią tak całkowicie pochłonięty, że jego najwybitniejsze utwory prawie wszystko jej zawdzięczają. Zaprzątnięty bez reszty jedną myślą nie uważał za stosowne dodawać komentarza do tematu ujętego już przez kompozycję” 

(R. Wagner 1852r.)

W ciągu swego 57-letniego życia Beethoven dokonał dwóch rzeczy na pozór niemożliwych do osiągnięcia. Po pierwsze mimo najdotkliwszego kalectwa, jakie może spotkać muzyka – głuchoty, zdołał przezwyciężyć załamanie i nie przestał komponować, tworząc w miarę dojrzewania emocjonalnego coraz doskonalsze dzieła. Po drugie zaś, w epoce, w której ciągle jeszcze muzyk traktowany był niemal na równi ze służbą dworską, Beethoven zdołał wyzwolić się od poniżającej zależności, a nawet zmusić dumnych arystokratów do okazywania mu szacunku należnego artyście. Ten wielki człowiek i zarazem nieszczęśliwy samotnik swoje niespełnione uczucia przelewał na papier nutowy, dzięki czemu dziś możemy podziwiać pełne żaru i miłości sonaty, kwartety, koncerty i symfonie. Dzięki zachowanej korespondencji dowiadujemy się, jak bardzo bolała go ta samotność, ale odnajdujemy tam też inne cechy jego charakteru – dobroć, poczucie sprawiedliwości, a niekiedy nawet nieco sarkastyczne poczucie humoru.

Beethoven – kompozytor zrewolucjonizował większość form, jakie pisał, bądź to wprowadzając nowe, nie stosowane dotąd instrumenty, bądź rozbudowując poszczególne części cyklu sonatowego, czy w końcu zwiększając ich liczbę powyżej przyjętych powszechnie czterech. Kompozytorzy romantyzmu mieli zatem ułatwione zadanie w dziedzinie tworzenia takich form, jak poemat symfoniczny, uwertura programowa, miniatura fortepianowa czy symfonia wokalno-instrumentalna, gdyż w nich i wielu innych przysłowiowy „kamień węgielny” położył Beethoven.

Dzieła Beethovena doczekały się niezliczonych interpretacji, tradycyjnie zmierzających w kierunku ukazania romantycznej osobowości kompozytora, wyrażającego w swej muzyce idee wolności i miłości. Z drugiej strony, wskazuje się również na związek estetyki Beethovena z XVIII-wiecznym uniwersalizmem i klasyczną logiką budowy form pomimo zmian, jakie w nich wprowadzał.  Stąd  twórczość Beethovena, aczkolwiek klasyfikowana w obrębie klasycyzmu muzycznego, daleko wykracza poza granice tego nurtu, zapowiadając nadejście epoki romantyzmu.

Przemiany w zakresie formy i stylu najlepiej prześledzić na przykładzie ewolucji symfonii, jaka dokonała się w dziełach tego kompozytora.

Dwie pierwsze symfonie – C – dur op.21 i D – dur op.36 wskazują na styl klasyczny, ale nie tak do końca, gdyż w II Symfonii w miejsce Menueta ( cz. III ) pojawia się po raz pierwszy Scherzo. Co prawda do Menueta powraca jeszcze w IV i VIII Symfonii, jakby chciał przypomnieć, że korzeniami mocno tkwi w epoce klasycyzmu. Zastępując Menueta formą Scherzo nadał swym symfoniom bardzo głęboki i wyraźny rys dramatyczny. To już nie salonowy, dworski taniec, ale ogniwo niosące w sobie niezwykły ładunek emocjonalny.

Kolejną symfonią wyłamującą się schematowi klasycznemu jest VI F – dur op.68 Pastoralna. Tu kompozytor posunął się jeszcze dalej rozbudowując cykl i tworząc 5 – częściowe dzieło o charakterze programowym, w którym czynnik kolorystyczny i dźwiękonaśladowczy odgrywa ważną, acz nie najważniejszą rolę. Beethoven znów „gra” na emocjach i uczuciach, a to przecież zabieg typowo romantyczny.

Jednak spośród wszystkich dziewięciu symfonii na szczególną uwagę zasługują trzy   ( nota bene najsłynniejsze ): III Es – dur op.55 Eroica, V c – moll op.67 (zwana Symfonią losu ) i IX d – moll op.125. Właśnie te dzieła wyróżniają się nowatorskim podejściem kompozytora do formy, harmonii, instrumentacji, kolorystyki i pracy tematycznej.

Tak naprawdę to nie VI, a właśnie III Symfonia zasługuje na miano prototypu symfonii programowej, gdyż ideą form programowych nie jest naśladowanie  odgłosów przyrody za pomocą odpowiednio dobranego aparatu wykonawczego – to tylko środek do osiągnięcia tego celu. Istotą form programowych jest pozamuzyczny program, który jest jedynie inspiracją dla kompozytora, a dla słuchacza ma stanowić przyczynek do uruchomienia wyobraźni. I taka jest właśnie III Symfonia – powstała dla uczczenia pamięci wielkiego człowieka, który okazał się marną istotą ludzką, pazerną na władzę i nie liczącą się z głoszonymi wcześniej ideałami. I choć w zakresie elementów dzieła muzycznego nie ma takich pojęć, to uczucia i emocje są tu czynnikiem formotwórczym i pierwszoplanowym. Niezwykle bogatą paletę barw uzyskuje tu kompozytor za pomocą doskonale dobranego aparatu wykonawczego, w którym istotną rolę odgrywają instrumenty dęte – zwłaszcza dęte blaszane. Po raz pierwszy w tej właśnie Symfonii Beethoven zwiększył ilość waltorni do trzech i zrobił to nie po to, aby uzyskać większą potęgę brzmienia, lecz głównie z powodu Tria w części trzeciej, które powierzone zostało jedynie tym instrumentom. Co za niezwykła pomysłowość – dzięki temu prostemu zabiegowi zyskuje chwilowe odprężenie, wprowadza pastoralny klimat przywodzący na myśl dalekie echa polowań. A może wręcz przeciwnie, nawołuje do walki, a sygnał rogów jest zapowiedzią wymarszu? Na tym właśnie polega programowość tej Symfonii, nic nie jest dopowiedziane do końca i każdy może przedstawić sobie taki obraz zdarzeń, jaki mu nasuwa wyobraźnia.

V Symfonia c – moll op.67 przez potomnych nazwana  Symfonią Losu czy też  Symfonią Przeznaczenia ze względu na czterodźwiękowy  motyw, który jest osnową wszystkich jej części. Tu znów zderzamy się z genialnym, nowatorskim potraktowaniem cyklu symfonicznego. Po raz pierwszy już nie jedna część, ale cała symfonia wywodzi się z tego najsłynniejszego na świecie motywu, za każdym razem poddanego innym przekształceniom, innej harmonii, instrumentacji i agogice.

Ostatnia symfonia – IX d – moll op.125 wymyka się wszelkim schematom z powodu zupełnie nowego potraktowania formy. Co prawda Beethoven trzyma się schematu czteroczęściowego, ale zamienia kolejność środkowych części, a w ostatniej wprowadza czterech solistów – wokalistów oraz czterogłosowy chór mieszany śpiewający tekst Ody do Radości F. Schillera.

Czegoś podobnego współcześni kompozytorowi słuchacze nie mogli się spodziewać, stąd uznali, że IX Symfonia to utwór nie nadający się do grania i słuchania. Pomimo wyjątkowo entuzjastycznego przyjęcia prawykonania dzieła w Wiedniu, IX Symfonia jeszcze długo potem spotykała się z obojętnością i niedowierzaniem. I potrzeba było całych stu niemal lat, aby Wagner i Liszt udowodnili Niemcom i światu, że Dziewiąta to nie dziwactwo głuchego kompozytora, lecz dzieło ponadczasowe i genialne.

Symphony No. 9 in D Minor, Op. 125: I. Allegro ma non troppo, un poco maestoso,
Dariusz Mikulski – Dirigent, Sudeten Philharmonie

Dobrego dnia z Beethovenem 🙂